Stan bałaganu trwa. Może tylko trochę bardziej udało mi się poukładać to, co wydawało się najbardziej rozsypane.
Rehabilitacja postępuje do przodu. Przyjęłam zasadę, że niczego nie będę przyspieszać, niczego nie będę robić na siłę tylko poczekam cierpliwie na to, co przyniesie czas. Postanowiłam tą zasadę wspomóc wykonywaniem określonych ćwiczeń. Jedna z zasad rehabilitacji mówi, że aby dojść do pełni sprawności ćwiczenia należy wykonywać w 2 - 3 seriach po 15 - 30 powtórzeń i najlepiej 4 - 5 razy dziennie. Uwaga: nie mam na to czasu!!! Być może zdrowy człowiek po operacji naprawczej może sobie pozwolić na intensywną rehabilitację trwającą kilka miesięcy, a potem spokojnie zapomnieć o poniesionych trudach. Inaczej sprawa się ma kiedy chorujesz przewlekle- owszem wiele zależy od podejścia, dlatego ja wciąż w swojej rehabilitacji szukam zabawy. Staram się, żeby nie była nudna, żeby to nie był zawsze ten sam nudny zestaw ćwiczeń. Jako rehabilitację traktuję więc rekreacyjne wyjście na basen, spacer po lesie, pseudotrening Tai Chi, zabawę powerballem, odkładanie naczyń na wyższą półkę, przekładanie kartonów w piwnicy czy inne pozornie nieistotne czynności. Pozwala mi to nie zniechęcać się do tych ćwiczeń.
Po jednej z poprzednich operacji przez 5 miesięcy intensywnie rehabilitowałam bark. Efekt- po tym czasie na samą myśl o konieczności podjęcia kolejnych kroków rehabilitacyjnych robiło mi się niedobrze. Bo w końcu- ile można?!
Tak więc powoli wracam do oczekiwanej przeze mnie sprawności. Obniżam punkt, który określa mój stan jako dobry. W końcu dzień, w którym nie dochodzi u mnie do jakiegokolwiek nowego zwichnięcia, kontuzji która ograniczałaby moje chodzenie lub leżenie, uznaję jako naprawdę dobry dzień.
Do moich stałych problemów dołączyło się kilka nowych. Nie jest to nic niezwykłego, bo charakter EDS taki właśnie jest. Ostatnio musiałam dopisać kilka nowych specjalistów, których koniecznie muszę odwiedzić...
Po 11 miesiącach abstynencji rowerowej doczekałam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz