Po ściągnięciu szwów przyszedł czas na mniej udawaną terapię blizny. Oznaczało to tykanie paluchami terapeuty miejsca cięcia. Bardzo często to tykanie paluchami wykraczało poza granice komfortu. Jednak o konieczności takiego postępowania byłam i nadal jestem przekonana.
Jak na nieprawidłową budowę tkanek przystało nie miałam problemu z odzyskaniem zakresu ruchomości w stawie łokciowym, który podobno nie lubi unieruchomienia i często po długim okresie bezruchu (a za taki można uznać 2 tygodnie) nie do końca chce się zginać i prostować. Ja bardzo dbałam o to żeby ten łokieć nie zechciał wrócić do swojej ulubionej pozycji przeprostu, tak więc jego wrodzona niechęć była mi niejako na rękę. Niestety- EDS rządzi się innymi prawami- zakres odzyskał się sam po tym jak nakazano mi zdejmować ortezę i ćwiczyć zginanie i prostowanie- na drugi dzień były fanfary i tadam bo zakres ruchu pełny. Niechętnie więc ściągałam tą ortezę.
Z uwagi na to, że w czasie operacji zostały mi przecięte a potem pozszywane mięśnie to okres tygodni trzeciego i czwartego nadal traktowałam jako ochronny i nie podnosiłam tą ręką nic co przekroczyłoby wagę standardowej wielkości pustego kubka.
Po 3 tygodniach wróciłam również do pracy biurowej, oczywiście używając ortezy wciąż 24/24.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz