niedziela, 30 kwietnia 2017

Rewizja nerwu łokciowego - dzień 0 - 5

Dzień "0"

Dzień zabiegu. Największą moją obawę budził rodzaj znieczulenia - do wyboru znieczulenie przewodowe lub znieczulenie ogólne. Każde ma swoje wady i zalety. Po konsultacji z anestezjologiem podjęto decyzję o zastosowaniu znieczulenia przewodowego - tzw. blok splotu ramiennego w połączeniu z łagodną sedacją. Niestety wciąż mam w pamięci poprzednie nieudane znieczulenie tego typu.


Źródło: www.anestezjologiaregionalna.pl
Mimo otrzymania leków uspokajających prosto do mojego układu krwionośnego pamiętam każdy etap wykonania tego znieczulenia. Nie należy ono do najprzyjemniejszych odczuć ze względu na bliskość igły w okolicy szyi i odczuwaniu "prądu" w trakcie wykonywania znieczulenia. Na efekt działania leków znieczulających czekałam prawie godzinę - dopiero po tym czasie przestałam mieć możliwość poruszania palcami oraz odczuwać różnice temperatur. I dopiero po tym czasie zaczął się zabieg. Dodatkowo wprowadzono mnie w lekki sen, żeby komfort zabiegu był lepszy - dziękuję zespołowi anestezjologicznemu.

Znieczulenie przewodowe daje komfort braku czucia bólu po zakończonym zabiegu. Tak więc po obudzeniu się nie czułam za dużo bólu. Miałam założony opatrunek z bandaża elastycznego na łokieć i miejsce cięcia. Doba "zerowa" po zabiegu to taki dzień, w którym jawa miesza się ze snem po stosowanych lekach. Czucie w palcach i łokciu po znieczuleniu wróciło mi po około 5 - 6 godzinach ale na moje szczęście oddział ortopedyczny na którym się znalazłam należy do takich, gdzie terapia przeciwbólowa istnieje i jest elementem całego procesu terapeutycznego.

Zaopatrzono mnie również w ortezę stabilizującą łokieć z ustawionym i zablokowanym kątem zgięcia i wyprostu na 90 stopni.

Dzień "1"

Mimo leków przeciwbólowych noc nie należała do najłagodniejszych i najłatwiejszych. W ciągu jednej doby dość mocno zaznaczył się obrzęk, który niestety nasila dolegliwości bólowe.Dzień pierwszy to także dzień wypisu ze szpitala i dzień wiadomości o tym, co tak naprawdę zostało zrobione. Według lekarzy operatorów zabieg zakończył się powodzeniem i zostało zrobione wszystko to, co było zaplanowane. Tym razem nerw łokciowy został "wszyty" w mięsień - tzw. śródmięśniowa przednia transpozycja nerwu łokciowego (ang. submuscularis ulnar nerve transposition) - w mięśniu zginaczy palców dokonano nacięcia, ułożono właściwie nerw łokciowy i zaszyto mięsień - wyjaśniło się czemu przy zaciskaniu palców w pięść odczuwam duży poziom bólu.
 

Dzień "2 - 5"

Leki przeciwbólowe co 6 godzin, po przekroczeniu czasu trochę większa męczarnia. Obrzęk zdaje się narastać w obrębie łokcia i przedramienia, ale opuścił palce. Orteza zablokowana nadal na 90 stopni. Ból operowanego barku (ta sama strona co łokieć). Palce się zginają, ale nie dam rady zacisnąć pięści. Co kilka godzin delikatne ćwiczenia palców i dłoni, ruszanie nadgarstkiem. Pojawił się duży ból promieniujący przez boczną część nadgarstka do palców - trudny do określenia lokalizacyjnie - najbardziej bolą palce III - V. Wymagam pomocy przy bardziej skomplikowanych czynnościach dnia codziennego - np. ubieranie. Większość czasu przesypiam - organizm musi mieć czas na regenerację. Żeby zupełnie się nie zasiedzieć to codziennie zmuszam się do krótkiego spaceru na zewnątrz - daje trochę poczucia normalności.

niedziela, 23 kwietnia 2017

W tym domu dajemy sobie drugą szansę...

Ciężko mi opisać wszystko, to co działo się w ciągu ostatnich kilku miesięcy. W lutym odbyły się dwie wizyty w Warszawie- jedna u mojego lekarza prowadzącego moje barki i druga u poleconego lekarza od chirurgii ręki.

Prawy bark uległ zatrzymaniu ruchowemu- nie umiem znaleźć odpowiedniejszego określenia. Według doktora K. są bardzo małe szanse na zwiększenie ruchomości - najwięcej zakresu odzyskuje się w ciągu 12 miesięcy od zabiegu, potem można liczyć na cud. Jak już wspominałam dla mnie granicznym punktem są dwa lata - głównie ze względu na to,  że poprzednio właśnie po tym okresie czasu doszło do zwichnięcia. Zakresy ruchomości nie są takie ważne, jak to żeby bark miał cechy stabilności.
Odwiedzenie - największy ubytek ruchomości i nadal bolesny przy przekroczeniu granicy 70 stopni
Stabilność prawego barku jest zachowana, ale niestety też moja aktywność jest mocno ograniczona. Jazda rowerem, mimo że możliwa, kończy się bólem barków. Także wielokilometrowe wycieczki rowerowe czy dojazd rowerem do pracy jest raczej niemożliwy. Niestety lekarz ne zna przyczyny tego stanu rzeczy - to się czasem zdarza i nie może przewidzieć kiedy i u kogo to się stanie. Z drugiej strony przy wiotkości więzadłowej taki stan rzeczy jest niejako "in plus" ze względu na dłuższą trwałość efektu. Rehabilitacja polega obecnie na wzmacnianiu mięśni w dostępnych zakresach oraz na nauce kontroli mięśniowej.

Rezonans magnetyczny lewego barku nie wykazał takich uszkodzeń, które wymagałyby pilnej interwencji chirurgicznej. Poza tym istnieje duże ryzyko, że lewy bark mógłby zachować się podobnie do prawego, co spowodowałoby ogromną niepełnosprawność. Póki co lewa ręka jest moją główną kończyną i nie mogę sobie pozwolić na jej ograniczenie. Wspólnie z doktorem K. uzgodniliśmy, że na razie poza rehabilitacją nie podejmujemy żadnych dodatkowych kroków. Rehabilitacja jest głównym sposobem leczenia i póki co jedynym możliwym.

Konsultacja u chirurga ręki przyniosła pewność co do konieczności reoperacji na prawym nerwie łokciowym. Przede mną stał trudny wybór dotyczący miejsca i osoby operatora. Wybór padł na Kraków, doktora G. i doktora Z. - młodzi ludzie, którzy zdecydowali się mi pomóc.

W marcu wykonałam dokładne usg nerwu łokciowego u najlepszego (moim zdaniem) i najdokładniejszego radiologa w Krakowie. Niestety usługa niefinansowana przez NFZ, ale za to bardzo kompleksowa. Usg wykazało nadal istniejący obrzęk nerwu oraz jego nieprawidłowy przebieg mimo wykonanej poprzednio transpozycji. Do tego objawy idące od palca IV i V zaczęły się nasilać, a zanik mięśni glistowatych mimo ćwiczeń nadal postępował. Przy opukiwaniu nerwu pojawiała się bolesność i objawy naczyniowe - sinienie ręki i ból. Podparcie na łokciu nie wchodziło w grę.




Na podstawie przeprowadzonych badań, objawów i rozmów na temat oczekiwań ostatecznie podjęłam decyzję o kolejnej operacji łokcia. Nie było żadnego specjalnego przygotowania przedoperacyjnego. Technika zabiegu miała być teraz nieco inna - śródmięśniowa transpozycja nerwu łokciowego (ang. submuscularis ulnar nerve transposition). Trzeba dać sobie drugą szansę...